PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=109508}
7,3 23 449
ocen
7,3 10 1 23449
6,2 5
ocen krytyków
Ong bak
powrót do forum filmu Ong-bak

Ong Bak przedstawia dość banalną historię. Własciwie to historia sama w sobie nie jest banalna, lecz sposob w jaki ją przedstawiono..
Jesli więc spodziewacie się przeżyć w kinie duchową podróż pełną moralnych nauk buddyjskich mnichów, ujrzeć piękne zakątki tajlandii i wspaniałe świątynie lub też poznać tradycyjne muay thai - grubo się rozczarujecie. Oczywiście idac na film, każdy zdaje sobie sprawę z tego, iż jest to "kino kopane". Jednak film "promujący" w pewien sposób narodowy sport tajski jakim jest muay thai, powinien wnosić coś więcej niż tylko wspaniałą choreografię scen walk i widowiskowe sztuczki jakimi "obrzuca" nas zwykle jackie chan. W Ong Bak brakuje wszelkich filozoficznych czy religilnych aspektów, nie widać też żadnych odniesień do kultury kraju.. Natomiast jak chodzi o piękne krajobrazy, tych więcej było w Mortal Kombat czy Kickboxerze (specjalnie wymieniam filmy tego samego gatunku). Oczywiście można sie kłócić, że przecież film martial arts to czysta bijatyka a nie wycieczka z national geographic. Wg mnie jednak Tajlandia jest na tyle pięknym krajem, że można bylo jej nieco więcej pokazać. A praktycznie nie było jej wcale.. Wrócę jednak do kwestii tradycji, kultury i religii. Spodziewałem się, że film przedstawi te ważne (dla mnie) elementy. Tymczasem mamy posąg Buddy, mamy mnicha.. I mamy wojownika. A jedynym powodem całego zamieszania w filmie jest susza, ktora spada na wioskę podczas nieobecności głowy posągu Buddy (coś a'la Indiana Jones i świątynia zagłady). To jest strasznie płytkie. Wygląda to tak jakby twórcy poszli po najprostszej linii. Mało tego, na początku nie jest dosłownie powiedziane "znikła głowa - będzie susza" tylko później (jak już akcja się rozwija) ukazana jest wysuszona ziemia i pusta studnia - i wszystko okej, człowiek wie o co chodzi - ale pojawia się nagle stara kobieta klęcząca i wołająca: "Niech odnajdą głowę OngBaka!". Jak to usłyszałem to pomyslałem: "Czyżby mieli mnie za idiotę, który nie zauważy, że susza jest spowodowana brakiem posągu?". Prócz tego, w filmie było parę innych dialogów bez których można byłoby się obejść.
Nastawiłem się na dość krytyczny komentarz, a to z tego względu, że film nie spełnił moich oczekiwań. Uwielbiam kopaniny, bijatyki, sztuki walki, mordobicia, czy jak kto tam nazywa, ale uważam, że prócz dobrych scen walk w filmie powinno znaleźć się choć trochę filozofii, która przecież jest nieodłącznym elementem każdej ze wschodnich sztuk walki. Własciwie to było jedno takie nawiązanie, mianowicie nakaz mnicha o niewykorzystywaniu muay thai.. Lecz to i tak mało.. Wielu osobom jednak to nie przeszkadza i skupiają się na samych uderzeniach. Jak wspomniałem, film prócz efektownych scen walk prezentuje nam wiele innych "sztuczek" jak choćby (chyba najlepsza jaką widziałem!) ucieczka ulicami bangkoku. Momentami przypominało mi się Miasto Boga (ot, takie luźne skojarzenie). Głowny aktor jest super-sprawny, super-szybki i ogólnie rzecz biorąc jest super. Jest jak Jackie Chan, tylko, że nie robi głupich dowcipów swoim "prześladowcom". Walki w klubie są na niesamowicie wysokim poziomie, a pojawiający się w pewnym momencie azjata z afro na głowie imponuje swoją szybkością (i stylem Bruce'a Lee). Nie ma się tu nad czym rozpisywać, myślę, że wystarczy słowo "cudownie". Bo własnie tak jest. Walki są cudowne.
Ong Bak to na prawdę dobry tytuł dla ludzi, ktorzy uwielbiają kino akcji i podziwiają sztuki walki. Jeśli chcieliby jednak poczuć coś więcej, nasiąknąć duchem Tajlandii i poznać boks tajski z filozoficznego punktu widzenia - oni będą rozczarowani.
Podsumowanie: Ong Bak to świetna bijatyka, chociaż mogło być coś więcej.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones