Wyjątkowo rzadko daję tak wysoką ocenę filmowi, ale dla mnie jest to arcydzieło pod każdym względem. Wspaniale zrealizowany dramat społeczno-psychologiczny na pozornie banalnym temacie - żarciu. A przecież my większość życia naprawdę spędzamy na żarciu i jego zdobywaniu. Oglądałem bez przerwy z ogromnym zaciekawieniem. "Głodny" następnej sceny, wątku, emocji. Jeżeli mam ciary podczas rozmowy Paula z Aoy w szpitalu - to jakby słowa poruszyły skałę emocjonalną.
Jest tu wszystko czego potrzebuje zgłodniały ciekawego kina kinoman. Świętna fabuła, nietuzinkowy temat, znakomite zdjęcia, zwroty akcji, muzyka dobrana i pyszna, przesłanie i podziały społeczne, wybory moralne i ich wieloznaczność, metafory, mądre i przemyślane dialogi, wspaniała gra aktorska ("Szef" - no po prostu genialnie zagrany).
Kino azjatyckie jest zdecydowanie niedoceniane. Nie wiem, może za mało w nim "walki z rasizmem", homofobią, patriarchatem itd. Na tym tle, jak sobie w dodatku przypomnę polskie pseudoartystyczne filmy dramatyczne, typu "Matecznik", albo populistyczne bzdety o "nowoczesnych" księżach, to po prostu aż mi wstyd za naszych "twórców".
Dziękuję za uwagę i polecam film prawdziwym koneserom kina.
Sto % racja. Jeszcze dodałabym rozmowę z Szefem we Flame, emocjonalny rollercoaster..
Tak, ta scena też świetna. W ogóle szukam w pamięci filmu, który by tak znakomicie wykorzystał homonim. Być może jest taki, musiałbym przeanalizować, ale tutaj, użycie słowa "głód" do przekazu w formie filmu, powala pomysłowością twórczą. Coś wspaniałego dla ludzkiego intelektu. Nie chodzi mi o to, że uważam się za kogoś "mądrzejszego" od innych, ale długo musiałem czekać na film, który poruszyłby tak moją wrażliwość intelektualną ;).
Masz fatalny gust filmowy. Na poziomie Biedronia albo Andrzeja Dudy. Jeśli uważasz ten film za arcydzieło, to musisz zacząć brać tabletki na wszystko